Wspomnienia jak lato gorące,
Uciekam przed nimi tak co noc…
Często gdy zamykam oczy widzę Ciebie, plażę, słyszę szum
morza. Pamiętam jak zbieraliśmy muszelki, okrągłe kamienie. Pamiętam pierwszy
taniec, śpiewała Beata…Miasto szczęścia. Kto by pomyślał wtedy, że resztę życia
spędzimy razem. Czasami gdy leżę, zamykam oczy i staram sobie to wszystko
przypomnieć...
Pamiętam…tak naprawdę to niewiele pamiętam. Jedynie ta garstka
kamieni i muszelek przypomina mi to lato, morze…wtedy się poznaliśmy. Zostały
mi tylko one. Wiem że Ciebie już nie ma. Spytałabyś jakim cudem to wiem, to
pamiętam. Każdy rok bez ciebie, każdy rok tutaj…to jeden słoiczek w kręgu…jest
ich sześć, ja pośrodku, sam.
Podebrałem pielęgniarce jeszcze dwa, coraz
trudniej mi się porusza, coraz trudniej się oddycha. Nie wiem czy starczy mi
sił na układanie ich. Na początku wychodziłem do innych. Miałem jedno z
lepszych miejsc, naprzeciwko okna, zielony fotel był mój.
Często siadałem i
obserwowałem, dom naprzeciwko. Wyglądał troszkę jak z horroru. Jednak ktoś go
kupił i zaczął go remontować. Codziennie siadałem w fotelu i patrzyłem…a sporo
się działo. Ładna pani z dwójką dzieci, wiecznie zabiegany młody chłopak…pewnie
jej mąż. Robotnicy budowlani, jeden grubawy, drugi z wąsem i młody chłopak,
pewnie praktykant. Jak tylko młodzi opuszczali plac budowy, młody leciał po
piwo dla majstrów. Czasami po kilka razy na dzień. Pewnego dnia nie było
robotników, nie było również małżeństwa. Na darmo czekałem w oknie aż wrócą.
Zrobili mi prześwietlenie, nie było dobrze. Zielony fotel zamieniłem na fotel na kółkach. Kiedy to było, pamiętam że stawiałem czwarty słoiczek. Chwile potem miła pielęgniarka spakowała mi je i pojechaliśmy piętro niżej. Na górze zostawiłem mój ulubiony fotel oraz taśmę szpulową z naszą piosenką. Zostałem przeniesiony.
Pierwsza noc była
ciężka, co chwile ktoś jęczał, stękał…wijąc się w bólu. Zasnąłem nad ranem.
Rano czekała mnie niespodzianka. Obok moich słoiczków leżały rozsypane kamienie
oraz muszelki. Bardzo się ucieszyłem. Gdy stawiałem piąty słoiczek miałem już
swój specjalny wózek…nieraz słyszałem jak młode dziewczyny rozmawiały ze
sobą…”gdyby nie te wózki to pół dnia byśmy ich karmiły”. Wiem, że czasami mają
dość, nie mam im tego za złe. Sam siebie mam dość. Kiedyś było inaczej, miałem
najlepsze miejsce, zielony fotel. Teraz nawet nie potrafię utrzymać sam
łyżeczki.
Gdy wokół mnie stało sześć słoiczków, byłem już w całkiem
innym miejscu. Panował spokój, cisza. Nikt nie krzyczał, nie płakał. Większość
dnia każdy z nas przesypiał na swoim nowoczesnym łóżku. Od czasu do czasu
wpadała jakaś młoda dziewczyna i sprawdzała jak się mamy. Góra, dół…góra,
dół…fajne te łóżka. Dzięki nim nie robiły mi się rany…tak mówią, ja tam nic nie
czuję…mam przyklejone takie magiczne plastry.
Czasami gdy leżę i patrzę na kamyki, muszelki…myślę o Tobie,
o rodzince w remontowanym domu…o moim fotelu, znajomych z pięterka. Ciekawe ile
jeszcze uda mi się ustawić słoiczków. Nie chce mi się już, gdybym tylko
mógł…oddałbym je, te co udało mi się podprowadzić pielęgniarkom. Niech zabiorą
je sobie…nie chcę więcej ich ustawiać. Starczy już…jestem zmęczony…chcę do Ciebie…
.
Zobacz mój profil na Facebooku
Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.