Samotność...

http://terenprywatnypl.blogspot.com/2017/12/samotnosc.html
Tym razem poszukiwaliśmy ciekawych obiektów do fotografowania w naszej okolicy. Wybraliśmy się już po raz trzeci do znanego nam miasteczka. Jak się okazało nie tak do końca znanego, a przynajmniej nie w pełni poznanego. Pierwszy odwiedzany tego dnia obiekt - niewielki pensjonat tuż przy drodze. Niepozorny, nierzucający się w oczy. Przykryty warstwa śnieżnego puchu. Mimo to postanowiliśmy wejść do środka. Przedarliśmy się przez zaspę śniegu i wkroczyliśmy do wnętrza. A tam typowy dla takich opuszczonych miejsc widok.
Zdemolowane wnętrze: połamane meble, powybijane szyby, powyrywane elementy. I gdy wydawało nam się, że nie zrobimy tam żadnych ciekawych ujęć, zobaczyliśmy coś, co przykuło naszą uwagę. 

 Kręte, wąskie schody prowadzące na piętro budynku. A na schodach porozrzucane dziecięce zabawki: wyścigówka, spycharka. Weszliśmy na górę. Na ścianach wisiały plakaty, po podłodze walały się ubrania i worki z rupieciami. Przedpokój, kuchnia, wszędzie ten sam bałagan. Zaskoczyło nas ostatnie pomieszczenie. Pokój, a w nim mnóstwo drobiazgów. Maskotki, plakaty, pudełka, ale i ubrania, słoiki, produkty spożywcze. Chaos przedmiotów znajdujących się tam od dawna połączony z próbą uporządkowania nowo wniesionych rzeczy, które służyły lokatorowi. Zorientowaliśmy się, że schronienie tam znalazł bezdomny. Zaczęliśmy się zastanawiać, gdzie jest. Na śniegu wokół domu nie było żadnych śladów, ale produkty znalezione w pokoju były niedawno napoczęte i jeszcze nie zepsute. Konserwy, słoiki, wyglądały jakby przed chwilą ktoś z nich korzystał. Ale nikogo nie było. Może lokator przeniósł się do noclegowni czy innego przytułku, gdy zaczęły się mrozy. W pokoju, który służył mu za schronienie najbardziej zaskoczył nas stół, na którym była niezliczona ilość przedmiotów niedbale rozrzuconych, a może przeciwnie ułożonych według znanego tylko lokatorowi porządku. I te maskotki poukładane wokół łóżka. Może dzięki tym wszystkim przedmiotom tajemniczy lokator czuł się bezpieczniej, swobodniej, może była to namiastka domu. Czy łatwiej było mu żyć tak blisko innych ludzi, a jednak z dala od nich. A może to oni zmusili go do wycofania się i szukania schronienia w opuszczonym domu. Zrobiliśmy kilka zdjęć. Niczego nie przestawialiśmy. Niczego nie zabieraliśmy. Może lokator wróci. Co by było, gdybyśmy go zastali? Jaka byłaby jego i nasza reakcja? Ten mały pensjonat może nie był jego własnością, ale był jego schronieniem, do którego wkroczyliśmy. Nie jego, a jednak jego. Do dziś zastanawiam się, co się z nim stało. Czy tam wrócił. Czy żyje... ?









Zobacz mój profil na Facebooku

https://www.facebook.com/Teren-Prywatny-1778551935748201/?ref=bookmarks

Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.