Odpoczynek odpoczynkiem...ale tak się złożyło, że niedaleko naszej
kwatery znalazłem takie cudo. Tak więc rano, gdy moja żonka z synalkiem
przewracali się z boku na bok...wsiadłem w autko i po kilku minutach
stałem już na placu apelowym z aparatem w dłoni. Domki puste...ale
fantazja zadziałała...wróciły wspomnienia...czasy koloni letnich...bez
neta, telewizji...niedomyty...czasami głodny...było dobrze.