Górski pensjonat...
Był to jeden z czterech pensjonatów, jaki mieliśmy okazję zwiedzić tego
dnia. Od dawna walczyliśmy z czasem, jednak zawsze coś wypadało i wyjazd
przekładany był na kolejny termin. W końcu się udało…aczkolwiek
troszkę się spóźniliśmy. Zdjęcia z tego pensjonatu już wielokrotnie
pojawiały się w sieci. Tymczasem stan obiektu sporo różnił się od tego,
jaki mieliśmy okazję oglądać na zdjęciach innych zwiedzających. Jakieś
debile, bo inaczej nie da się ich nazwać, poopróżniały większość
gaśnic proszkowych po korytarzach. Zdemolowane pokoje, stołówka…no ubaw
po pachy. Zniknął najbardziej znany stół bilardowy. Czasami wśród
zwiedzających, takich jak my – z aparatami w dłoniach – panuje tzw.
wyścig szczurów, niektórzy nazywają to wycieczkami do obiektu
miesiąca…ale prawda jest taka, że jak chcesz coś zobaczyć to musisz się
śpieszyć…tak szybko niszczeją. Żywy przykład to między innymi ten
pensjonat.