Dziadki zostały, młodzi poszli w świat. W pogoni za pracą, lepszym życiem, na pewno wygodniejszym. Praca na roli to ciężki kawałek chleba. Nie każdy się decyduje na takie życie. Tak więc uciekli do dużego miasta. Po jakimś czasie dziadki oczy zamknęli. Budynek przez lata nie był remontowany, bo to i pieniędzy było mało, leki drogie, a młodzi nic nie robili, bo w tym czasie dorabiali się gdzie indziej. Gdy dom pusty został, było już za późno na remont, zbyt duże koszty. Pozostało wywiesić ogłoszenie i czekać aż znajdzie się ktoś, kto kupi wszystko dla samego gruntu. Cena pewnie zbyt wygórowana, chętnych brak. Obiekt stoi jak stał, zalewany deszczówką, podmrażany przez zimę, bity wiatrem…z roku na rok w coraz gorszym stanie. Podłogi spróchniałe, rysy na ścianach. Jakoś nie chciało mi się tam długo siedzieć. Po akcji w pewnym pensjonacie i zapadniętą podłogą zacząłem więcej się zastanawiać na obiektach…czy warto, czy lepiej wyjść. Tak było tym razem. Było jeszcze jedno piętro, jednak nie odważyłem się wejść na schody. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść… .
Co najbardziej utkwiło mi w głowie. Pokój z lampką, żółty abażur. A KIND OF MAGIC. Tego się nie da opisać. Są obiekty na jeden kadr. W stu procentach ten domek mógłby zaliczać się właśnie do takiego…jedno zdjęcie. Zdjęcie właśnie tego pokoju. Zapewne w tych fotelach siedzieli państwo starsi, babcia i dziadek. Babcia cerowała skarpety, dziadek oglądał wiadomości i od czasu do czasu groził pięścią w stronę ekranu. Jednak ich już nie ma, taki sam los spotka ten domek…nie dziś, nie jutro…ale nadejdzie taki dzień.
Zobacz mój profil na Facebooku
Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.