Bella ciao...


http://terenprywatnypl.blogspot.com/2018/09/bella-ciao.html
Chodzi listonosz tu i tam, puka do mieszkań stu.
Ja listonosza dobrze znam, dzień dobry mówię mu.

-Zawsze to śpiewały dzieci jak widziały listonosza. Gdy przychodził, zawsze później w domu pojawiały się słodycze. Rodzice byli weseli, nawet obiady były smaczniejsze. Było tak do czasu aż panią domu wynieśli w drewnianej skrzyni nieznani panowie. Ponoć poszła do pomników mieszkać. Od tamtego czasu, w domu zapanował spokój i cisza. 


 Pewnego słonecznego dnia znów w domu zabrzmiała znajoma piosenka… „chodzi listonosz tu i tam, puka do mieszkań stu”. Dzieciaki się ucieszyły, dawno nie jadły słodyczy. Niestety nie było łakoci. Rano ktoś znalazł pana domu. Wisiał na korytarzu. Znów pojawili się ci sami panowie z drewnianą skrzynką. Pan tato poszedł do pomników mieszkać. Ponoć dostał list, że władza zabiera mu dzieciaki. Tego samego dnia w pałacyku pojawiła się cała śmietanka. Była policja, pani nauczycielka…byli też panowie od drewnianej skrzyni. Pakowali ciuchy dzieci i wynosili do auta. Ktoś krzyczał „tylko jedną…każde dziecko tylko jedną”. Mała Madzia wleciała w pośpiechu do pokoju. Zerknęła na nią, zerknęła na swoją ulubioną zabawkę…niestety pani nauczycielka w ostatniej chwili zabroniła zabierać jej właśnie te lalkę. W zamian podała jej mniejszą, Kena faceta Barbie…mała protestowała, ale usłyszała znów „tylko jedną”.  Ostatnia osoba mocno zatrzasnęła za sobą drzwi. Na drugi dzień przyszli robotnicy i zabili deskami dolne drzwi oraz okna. 



W tym miejscu zatrzymał się na chwilę, przełknął ślinę, przetarł wystające dwa zęby i znów zaczął opowiadać.

-Tego dnia coś w lalce Belli pękło. 


Znienawidziła inne zabawki. Obwiniała wszystkich za to, że dzieci zostawiły ją, nie zabrały ze sobą. Zebrała wszystkie te, które były jej uległe i razem zajęły całe pierwsze piętro. Mijały tygodnie, miesiące…lata. Na dole żyło się ciężko. Wieczna ciemność, grzyb oraz wilgoć. Wszystko gniło i zapadało się. Większość pluszaków nie wytrzymywała tych warunków. 


Niestety, gdy tylko próbowali dostać się na piętro, banda Belli dopadała ich. Jak mieli dobry humor, spadali jedynie ze schodów. Gdy trafiali na gorszy dzień…aż boję się mówić.

-Ale co to za banda – spytałem nieśmiało.

-Oj, przysuń się, nie chcę głośno o nich mówić. Rodzeństwo pluszaków, Sid i Nancy, najgorsi z najgorszych. Tuż za nimi słoń z kinderka, gałgan jeden bez trąby, ale i bez serca. Siedzi na oknie i donosi. No i oczywiście prawa ręka Belli…Barbie. Po stracie ukochanego Kena stała się bezlitosną maszyną do zabijania.
 

 Na piętrze wala się masa zamordowanych zabawek…rozczłonkowane ciała, ciarki mnie przechodzą jak o tym mówię. Bierze swoje ofiary i rozrywa je w ringu. Pamiętaj jedną złotą zasadę, jak usłyszysz piosenkę o listonoszu – wiej, jak najdalej wiej. Jest to znak że cię mają. Tak więc albo skończysz na lince, albo rozerwie cię Barbie w ringu. Pewnie jak wchodziłeś do nas przez okno, trafiłeś na pluszaka psiaka powieszonego na drzwiach, w tym samym miejscu co wisiał pan domu…

-No tak, widziałem.



-Dziś rano został złapany. Zakochał się w pewnej lalce. Puszczał jej serduszka i inne znaki latarką na ścianie. 
 


Zauważył to koń na biegunach, mała huśtawka, zwykła zabawka…a rozkołysze rozbawi. No ale do rzeczy. Złapali, bez sądu skazali i od razu powiesili. 



-No a co z lalką? – spytałem zaciekawiony.  

-Nie wiem, jeszcze jest w ringu z Barbie.
 


-To wszystko jest niemożliwe, to jakiś kosmos.

Wstałem z krzesła i ruszyłem w kierunku drzwi.

-A możliwe jest żebyś siedział i rozmawiał z różowym hipopotamem, podkładką pod mydło? 



Na palcach, po cichu, ruszyłem w stronę otwartego okna. Jakoś nie miałem ochoty tam dalej siedzieć. Jak zdarzy Wam się trafić na ten pałacyk, uważajcie, ten różowy hipcio to niezły cwaniaczek.



Zobacz mój profil na Facebooku


https://www.facebook.com/Teren-Prywatny-1778551935748201/?ref=bookmarks

Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.